This is the end...
Powoli oddaję Go Bogu.
Porządkuję to, co zostawił na Ziemi…
Właściwie, to prawie wszystko miał uporządkowane.
Wyjeżdżał na 3 miesiące wakacji.
Zaliczony 6 semestr, wszystkie wpisy w indeksie,
rozliczona biblioteka na uczelni, w szufladzie biurka karta bankomatowa
z kartką z numerem PIN, ksero paszportu…
Dopiero kilka dni temu zlikwidowałam jego konto.
Długo trwało, zanim mogłam to zrobić.
Wczoraj nie mogłam pohamować łez,
kiedy zaświeciło słoneczko przy jego numerze GG….
Czas usunąć Go z kontaktów…
jego numer ma dziewczyna z Wrocławia.
Wiem…. Rozumiem…. Ale nie mogę powstrzymać łez.
Czasami wydaje mi się, że już pogodziłam się…
Że przyjęłam pokornie to, co los mi zafundował…
Że wszechmogący wlał dostatecznie dużo spokoju w moje serce.
Ale przychodzą czasami takie dni…
że serce nie chce słuchać rozumu….
I jest ciężko…
Jego szafa pozostaje nadal nietknięta…
Jego książki, płyty….
Dołożyłam tylko wycinki z nekrologami od jego przyjaciół
w tym jeden z urywkiem utworu Jego ulubionej grupy…
„This is the end beautiful friend
This is the end my only friend, the end…
Of our elaborate plans, the end
Of everything that stands, the end…”
Dodaj komentarz