już nie umiem...
Miotam się jakbym była uwięziona między ścianami i sufitem…
słońce nadal wschodzi i zachodzi, ale nie grzeje
Aby przetrwać robię wszystko to, co KTOŚ…a może COŚ …
wszczepiło w moje ciało i mój mózg… jako odruchy.
I po co ???
Powiedz jak zrozumieć ten świat….
Albo jeszcze lepiej… powiedz jak go pokochać….
Gdzieś tam są ludzie szczęśliwi…
Ja kiedyś też byłam….
Potrafiłam kochać i śmiać się….
Potrafiłam śpiewać…
Były chwile, kiedy wydawało mi się, że mam tak dużo do powiedzenia…
…Boże…..
chyba użalam się nad sobą…
Czasami myślę… „jak zapomnieć ? „ „jak wrócić do świata? „
ale tak naprawdę to chyba wcale nie chcę…
bo nie robię nic w tym kierunku… i nie szukam pomocy.
Szukam chyba tylko zrozumienia dla mojego bólu, żalu i rozpaczy…
Czy szukam ???
Nikt nie wie co myślę… nikt nie widział moich łez ani kłębiących się myśli…
Nawet R, do którego wróciłam po śmierci Andrzeja.
Wróciłam do R…. bo szukałam kogoś, kto cierpi tak samo jak ja…
Myślałam… we dwoje będzie lżej…..
Nieprawda….
Z R nigdy nie było i nie będzie lżej….
on nigdy mnie nie rozumiał i nie obchodziły go moje problemy
Andrzej był moim życiem…
był moją radością i moim śpiewem…
dziś już nie umiem śpiewać……..