„mój krzyk” już nie jest krzykiem…...
Przeczytałam dziś pewien list…
list pewnej matki do jej zmarłego syna…
„Minęło sześć lat. Nie boli mniej…
tylko boli inaczej…
z tobą odeszło moje życie,
żyję tylko chwilą…chwilą na którą czekam…
Tak bardzo mi ciebie brakuje.
Pomóż mi….
stań w progu, kiedy będę go przekraczać…
osuwam się w coraz większą przepaść
czekam… tylko czekam….”
Pomyślałam, Ona czuje dokładnie to co ja…
Nie jestem więc dziwadłem…
Ona płacze wieczorami tak samo jak ja…
Ona się modli…
Bo na przeklinanie świata już nie ma siły…
Ona czeka , tak samo jak ja….
aby szybciej…. aby już mieć za sobą ten dzień,
tydzień, miesiąc….
„mój krzyk” już nie jest krzykiem…
to jęk z prośbą „nie znęcajcie się już nade mną”…