zły dzień
...
...
...
...
...
Bywają dni „lepsze”, kiedy wierzę...
Wierzę, że to dobry Bóg wezwał moje dziecko do „domu”
W którym nie ma łez, cierpienia i walki o byt.
Ale bywają też dni „gorsze”, kiedy wątpię...
i dni całkiem „złe”, kiedy krzyczę do niebios...,
bo nie potrafię zrozumieć jak Bóg mógł być tak okrutny,
by stworzyć serce matki...
napełnić je miłością do dziecka...
miłością jakiej mogą pozazdrościć nawet niebiosa...
a potem odebrać... zabrać...zabić...
I zostawić to pęknięte matczyne serce...
Jak niepotrzebny łach...
jak zszargany worek, w którym nadal kołacze miłość...
bo miłości Bóg z serca nie wyrwał...
czy to nie jest okrutne???
...