Przyjaciele mówią: ”kochaj życie, nawet gdy to życie cię nie kocha”….
Czasami mówią : „ gdy upadniesz – wstań, otrzep się i idź dalej”
A ja odpowiadam: „popatrz na mnie…. a zobaczysz jak życie boli”….
Boli życie,
Boli pamięć….
Dawno temu byłam na dnie… pozostały mi po tamtych latach
bolesne wspomnienia i pamiętniki pisane w zeszytach w kratkę.
Ale podniosłam się… otrzepałam się i szłam dalej…
i pamiętam….
pamiętam całe lata, kiedy żyłam na pełnych obrotach,
kiedy wierzyłam w przeznaczenie,
mówiłam, że po siedmiu latach „chudych” nadeszły dla mnie lata „tłuste”…
I było … dokładnie siedem lat „tłustych”….
Odbiłam się od dna.
Zdobyłam dobrą pracę. Sensem mojego życia były dzieci i praca.
Taaakk…. Dzieci były moje.
Miałam daleko w nosie alimenty od pana męża…
Nie płacił, bo chciał mnie w ten sposób ukarać za brak pokory
Byłam idiotycznie ambitna…więc olałam jego alimenty…
Nie było łatwo…
ale widziałam wielu ludzi, którzy mieli znacznie trudniej niż ja.
Nie użalałam się nad sobą
Wiedziałam tylko, że muszę pracować, bo liczyć mogę tylko na siebie.
Czasami mówiłam, że życie mnie już niczym nie zaskoczy,
„…niech ksiądz nie straszy mnie piekłem, nie boję się,
bo piekło przeżyłam tu… na ziemi…pod ciężką łapą pana męża…”
Bardzo się myliłam….
Żadne katusze nie są tak bolesne jak śmierć dziecka.
Po śmierci Andrzeja nadal nie mogę się podnieść…
Może terapią będą wspomnienia tych dobrych lat???