nie potrafię...
Zawsze czułam potrzebę obrony i chronienia moich chłopców….
Przed deszczem, przed słońcem,
Przed ojcem, który chciał skarcić albo narzucić zbyt ciężkie obowiązki…,
Przed złośliwością kolegów czy nauczycieli….
Przed złem całego świata…..
Gotowa byłam oczy wydrapać każdemu, kto próbowałby ich skrzywdzić.
Andrzej nie żyje…
A ja nie umiem odpuścić… nie potrafię zaakceptować faktu,
Że tak naprawdę jestem bezsilna.
Nie nauczyłam się tego, że nie byłam w stanie uchronić Andrzeja przed śmiercią..
Nie potrafię zaakceptować tego faktu….
Ciągle myślę, że może gdyby….
Gdybym nie poszła z nim po wizę…. Może nie dostałby…
Może nie poleciałby do NY…. Może by żył….
Teraz z nienawiścią patrzę na wizę w moim paszporcie….
Nigdy nie polecę do tego kraju !!! nie chcę !!!
Nie potrafię nosić kolorowych ubrań…
Chyba już do końca pozostanę przy czarnym kolorze.
I nie potrafię już chodzić na spacery…
Chodzę na cmentarz….
Pięć, sześć razy w tygodniu….i płaczę…
Boże jak mi żal, jak mi źle…
on był wszystkim co dobre w moim życiu….